sobota, 17 marca 2012

Walencja - dzień 1

Do Walencji przyjechaliśmy na święto Fallas, tradycyjne walencjańskie święto obchodzone ku czci św. Józefa. Święto jest obchodzone w całej Comunidad, ale najhuczniejsze obchody odbywają się właśnie w Walencji. Najważniejsze elementy święta to:
  • La Despertà - czyli "pobudka", gdzie zespoły muzyczne chodzą ulicami miasta, wsiadają do metra i autobusów i rozbudzają mieszkańców miasta żywą i głośną muzyką. Często towarzyszą temu wybuchy petard hukowych.
  • La Mascletà - pokaz fajerwerków hukowych, odbywający się codziennie o godz. 14:00 na placu głównym miasta (Plaza de Ayuntamiento). Jest to unikalny pokaz, którego nie da się odtworzyć ze względu na towarzyszące wybuchom emocje. 
  • La Nit del Foc - pokaz fajerwerków, który odbywa się w nocy z 18 na 19 marca w korycie rzeki Turia.
  • La Cremà - jednoczesne spalenie wszystkich figur w mieście
Obchodom towarzyszą również liczne pochody i marsze przez miasto, a mieszkańcy często przebierają się w lokalne stroje. Dla wszystkich najważniejsze są jednak wykonane z papier-mâché figury, tak zwane falle, przedstawiające różne sytuacje i osoby, często w sposób bardzo satyryczny. Falle mogą być małe (infantil - do spalenia przez dzieci) lub duże (mayor - do spalenia przez dorosłych). Stoją one na większości skrzyżowań i placów w mieście, ze szczególnym wskazaniem na dzielnice mieszkalne. Mieszkańcy, organizują się w komitety osiedlowe i konkurują ze sobą o nagrody w wielu kategoriach (wykonanie, projekt itp.) dot. Falli. 

Nasza droga do hotelu:


Falla
Mała Falla i Beata
Falla
I znów Falla
Kolejna Falla
Fallas kosmonauta
Obowiązkowy punkt Fallas to La Mascletà, która podczas całego festiwalu odbywa się codziennie o godz. 14:00 na Plaza de Ayuntamiento. Wszystkie Masclety odbywające się przed 19 marca są rywalizacją pirotechników, którzy walczą o przygotowanie tej ostatniej, odbywającej się właśnie 19 marca.

La Mascletà to wydarzenie, które trudno opisać. Jest to skoordynowany pokaz fajerwerków i petard (bardziej petard), służące zrobieniu jak największego hałasu. Trzeba tam po prostu być, a niektórzy, aby mieć miejsce w pierwszym rzędzie, pojawiają się tam 4 lub nawet 5 godzin przed rozpoczęciem przedstawienia. Sami tak kiedyś robiliśmy (dwa razy byliśmy w pierwszym rzędzie), ale w tym roku na żadnej z Masclet nie byliśmy tak blisko.

Tłumy na Masclecie
Każdy budynek obsadzony











Po Masclecie udaliśmy się na zakupy, a następnie do hotelu, byliśmy dosyć zmęczeni tego dnia i dopiero wieczorem poszliśmy na jedzenie. Chcieliśmy iść do Bodeguilla del Gato, małej i bardzo przyjemnej knajpki w centrum miasta, ale po drodze, zaraz obok hotelu, znaleźliśmy coś lepszego - Casa Vela. Lekkie fusion i połączenie tradycyjnych hiszpańskich smaków, do tego świetny wystrój. Polecamy szczególnie lokal blisko Oceanarium (Vela Ciencias). Kilka dań, które zamówiliśmy:

Esgarraet, bacalao, czyli dorsz z papryką
Przystawka - sos pomidorowo-czosnkowy z tostami

Ajo arriero (ziemniaki, czosnek, dorsz)

Habas con jamon o tocino ibérico,
czyli bób z szynką i bekonem



















Vela, czyli zapiekany ser, pomidory i specjalny tajny sos "Vela"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz