piątek, 27 stycznia 2012

Hong Kong - dzień 4 - Fajerwerki

Zaraz po Tańcu Lwów w Upper House, pojechaliśmy metrem do najlepszego punktu widokowego, żeby obejrzeć fajerwerki noworoczne. Pani w informacji turystycznej ostrzegła nas, żebyśmy przyszli odpowiednio wcześnie zająć dobre miejsce. Pokaz był zaplanowany na 20:00, a ludzie mieli zacząć się gromadzić około 17:00. Założyliśmy więc, że o 16:15 nikogo jeszcze nie będzie i spokojnie staniemy sobie w pierwszym rzędzie.

To założenie okazało się błędne. Na prawie całej długości Alei Gwiazd w miejscach skąd można było obserwować pokaz, stały rozstawione profesjonalne statywy. Obok każdego statywu koczował Chińczyk lub Europejczyk, siedząc na małym przenośnym krzesełku. Koczownicy byli owinięci w folię i wyposażeni w niezbędne artykuły spożywcze, czyli czipsy, ciasteczka lub czekoladki oraz konieczną aparaturę umilającą czas, jak smartfon lub iPad.

Po dwukrotnym przejściu całej długości fragmentu Alei, z którego potencjalnie można było obserwować pokaz, udało nam się wcisnąć między dwa statywy rozstawione przez profesjonalnych koczowników. Miejsce było oznaczone, jako przejście awaryjne z dopiskiem "nie blokować", ale postanowiliśmy się nie przejmować zbytnio.

W trakcie kiedy szukaliśmy naszego miejsca zaczął padać ulewny deszcz i zdaliśmy sobie boleśnie sprawę, jak wiele dzieli nas od panów na turystycznych krzesełkach. Na szczęście mieliśmy parasol!

W miarę jak upływały godziny, a nasze nogi coraz bardziej wrastały nam w koniec kręgosłupa, wykształciliśmy w sobie uczucie nienawiści połączonej z podziwem w stosunku do panów na krzesełkach w foliowych namiotach.

Na szczęście czas zawsze płynie naprzód i doczekaliśmy się pokazu, udało nam się nawet rozstawić nasz własny malutki statywik. Oto efekty:






Fajerwerki
Fajerwerki
Tłumy ludzi, czyli zarządzanie tłumem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz