niedziela, 22 stycznia 2012

Hong Kong - dzień 1 - Temple Street Night Market



Ponowny wpis o Nocnym Rynku w Hong Kongu (wiemy, że to nie po polsku, ale wolimy używać zangielszczonej nazwy miasta niż polskiego tworu językowego "Hongkong"). Poprzedni wpis można znaleźć tutaj. Nie chcemy się powtarzać, dlatego będzie trochę nowych informacji.

Tegorocznym hitem są wszelkiego rodzaju akcesoria związane z niezwykle wciągającą grą Angry Birds. Począwszy od poduszek w kształcie ptaków z gry, poprzez kapcie, torby kończąc na stylizowanych brelokach do kluczy. Jest absolutnie wszystko. Aha, nasza wizyta różniła się od zeszłorocznej tym, że tym razem mieliśmy ze sobą statyw.

Na rynek udaliśmy się około godziny po zalogowaniu się w hotelu. Można się tam od nas dostać piechotą lub przejechać dwie stacje metra i się trochę cofnąć. Wielokrotnie już pisaliśmy, że Hong Kong to kulinarna stolica świata, dlatego na początek jedzenie: dużo i tanio. W Hong Kongu można w restauracjach spotkać ludzi, którzy od kilkunastu lat nie gotowali dla siebie posiłku w domu, a marketów z żywnością jest bardzo mało.
Podwójnie przyprawiona wołowina z ryżem.
Kurczak z ryżem i kapustą

Nasza "restauracja"

Wejście na Temple Street - główną część rynku.
Beata na rynku.
Wracając do hotelu porobiliśmy kilka zdjęć neonów. Podobają nam się miasta, gdzie nie ma prawie w ogóle reklam, czy też rzucających się w oczy jaskrawych szyldów, ale w Hong Kongu reklamy i neony to dzieło sztuki. Największe wrażenie robi oczywiście Nathan Road, główna ulica dzielnicy Kowloon, szczególnie w okolicach nabrzeża, czyli Tsim Sha Tsui. Często wychodząc nocą można spojrzeć na zegarek, czy rzeczywiście słońce już zaszło, bo na dworze wciąż jest jasno od neonów.

Kansu Street
Nathan Road, ale słabo oświetlone miejsce.
Pod koniec udaliśmy się do sklepu z ciastkami i koktajlami. Wiele ryzykując (głównie chodzi o doznania smakowe), zamówiliśmy ciastka z durianem. Durian to jeden z najdziwniejszych owoców świata, a po rozkrojeniu śmierdzi (tak, śmierdzi) jak rozkładające się śmieci. Nie można go wnosić do samolotów, a w Singapurze wnoszenie go do metra jest karane wysoką grzywną.
Koktajl, ciastka z mango i z durianem (te zielone)
Beata zjada ciastko z mango.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz