Nad ranem (autobus był o 03:50) udaliśmy się na lotnisko linią N21, która w nocy kursuje co dwadzieścia minut. Na lotnisku prawdziwe pustki, a nasz lot był jednym z pierwszych tego dnia. Co dziwne, odprawę przeszliśmy na Terminalu 2, a odlot mieliśmy z Terminalu 1, a ponieważ lotnisko w Hong Kongu jest dosyć rozległe, to poranna przebieżka jeszcze bardziej nas wykończyła o tej nieludzkiej porze.
Lecieliśmy linią Jetstar Asia, niskokosztową firmą-córką Qantas. Lot bez jakichkolwiek większych wrażeń, oczywiście poza samym lądowaniem w Singapurze, gdzie jak zwykle było mnóstwo statków.
|
Warto mieć przygotowany aparat przy podejściu do Singapuru. |
Lotnisko w Singapurze jest wyjątkowym portem lotniczym, co już
opisywaliśmy na blogu. Przesiadki są błyskawiczne, kontrola bezpieczeństwa bardzo szybka (osobna dla każdej bramki, a nie dla całego lotniska), darmowy internet, wszystkie podłogi wyłożone dywanami oraz nawet ogród botaniczny z fontannami. Wadą są niestety dosyć wysokie ceny oraz długie oczekiwanie na odlot samolotu (już po wejściu do niego) ze względu na dużą ilość operacji lotniczych wykonywanych w tym porcie. W każdym razie, po dwóch godzinach oczekiwania, odlecieliśmy do Kuala Lumpur. Jest to bardzo krótki i często obsługiwany odcinek. Odległość między lotniskami wynosi 300 kilometrów, a lot trwa 40 minut. Ledwo zdążyliśmy zjeść podany posiłek. Jak we wszystkich lotach z/do Malezji, korzystaliśmy po raz kolejny z AirAsia i po raz kolejny byliśmy bardzo zadowoleni (cena biletu 0 PLN, polecieliśmy za podatki).
W Malezji zmieniono system wpuszczania turystów i teraz zamiast karty imigracyjnej, wszystko jest zautomatyzowane (aż dziwne, że nikt inny o tym nie pomyślał). Do paszportu wklejana jest przylepka, której połowa jest odrywana przy wyjeździe. Wygląda to tak:
|
Wklejka paszportowa. |
Nie ma sensu tworzyć odrębnego wpisu na temat samego Kuala Lumpur. Nie zobaczyliśmy niczego nowego, a cały dostępny czas spędziliśmy w okolicach wież Petronas. W centrum handlowym Suria wiele dekoracji związanych z Chińskim Nowym Rokiem:
|
Rok Smoka, więc jest smok. Zdjęcie z telefonu, więc niska jakość. |
Oczywiście wieczorne zdjęcia wież Petronas, co ciekawe, tym razem z oraz bez iluminacji. Chcieliśmy zobaczyć wygaszanie iluminacji (o północy), lecz zamiast widowiska (jak to przedstawiają filmiki na youtube), wszystko po prostu zgasło.
|
Oświetlone wieże. |
|
Pstryk i zgasło. |
Znów nad ranem, tym razem o 07:35 odlot do Vientiane, więc po powrocie do hotelu poszliśmy szybko spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz