środa, 23 marca 2011

Bangkok - dzień 1

Szczerze mówiąc, to pierwszego dnia nic nie zrobiliśmy oprócz przyjechania z lotniska do hotelu komunikacją miejską. Nie polecamy podróżowania z Singapuru do Bangkoku, a jeśli już ktoś decyduje się na taką podróż musi się przygotować na lekki szok. Po wysprzątanym i bardzo europejskim Singapurze, Bangkok nie robi zbyt dobrego wrażenia. Komunikacja miejska jest prawie nie istniejąca, powolna, zatłoczona i bardzo droga w porównaniu z kosztem taksówek. W krzakach czają się dziwni ludzie, którzy zaczynają nagle klekotać jak się przechodzi koło nich (jakkolwiek dziwna, taka sytuacja zdarzyła nam się naprawdę).
Gdy prawie już byliśmy w hotelu znienacka wyskoczył zza jakiegoś rogu bardzo pomocny pan i chciał nam zabrać bagaże i pomagać, sugestywnie wyrywając torby i plecaki. Okazało się, że jest boyem hotelowym i jest bardzo miły, jak i cała reszta obsługi hotelu. Hotel był jednym z lepszych w których mieszkaliśmy. Po zarejestrowaniu zamówiliśmy kolację do pokoju. Trzeba powiedzieć, że mimo ogromnej ilości wad Bangkok ma jedną bezwzględną zaletę, która sprawia że chce się tam wracać raz po raz. Jest TANIO! Dwudaniowa kolacja kosztowała nas 25 zł, w tym wliczona dostawa do pokoju.
Zupa Tom Yum, jedna z tradycyjnych tajlandzkich potraw.

Ryż z dodatkami i kakao z lodem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz