Kuala Lumpur to miejsce, gdzie robi się zakupy. W samym mieście jest obecnie 66 galerii handlowych, z których każda jest (chyba, bo to nasza obserwacja) kilkukrotnie większa od Galerii Łódzkiej. Samych sklepów, gdzie kupuje się nieprzetworzone jedzenie jest niewiele, gdyż Malezyjczycy jedzą głównie w restauracjach, barach oraz kupują na stoiskach na ulicy. Dla nas każda potrawa, którą jemy w Malezji to swego rodzaju wydarzenie, gdyż wszystko jest tutaj nowe, tak więc umieszczamy specjalny wpis o śniadaniu i lunchu.
Na śniadanie wybraliśmy się do Suria KLCC Shopping Center położonego zaraz pod wieżami Petronas. Na zakąskę kupiliśmy curry puff, czyli pieroga z lekko ostrym curry. Na samo śniadanie zamówiliśmy malezyjską potrawę narodową - Nasi Lemak (nasi - ryż, lemak - gruby) oraz Nasi Beryani (nasi - ryż, beryani - smażony) a do picia Cincau. Cincau to napój na bazie "grass jelly" (galaretki z trawy miętopodobnej).
Blizej Nasi Beryani, dalej Nasi Lemak, po lewej Cincau. |
Curry puff |
Po południu wybraliśmy się do Bukit Bintang (dosłownie Gwieździste Wzgórze, o którym będzie osobny wpis), gdzie w centrum handlowym Lot 10 zjedliśmy zupy Asam Laksa oraz Penang Curry Laksa. To bardzo ciekawe zupy, pierwsza to zupa makrelowa na bazie sosu z tamaryndu z chilli, a druga to zwykła zupa curry, ale na bazie mleka kokosowego, co nadaje jej znacznie łagodniejszy smak. Pierwsza z zup jest niesamowicie ostra, dlatego też musieliśmy zamówić napój z suszonej trzciny cukrowej, który znakomicie ochładza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz