Wracając do lotu, jego główną zaletą było to, że spaliśmy prawie cały czas - to naprawdę fajna opcja w porównaniu do lotów dziennych ze wschodu na zachód. Dosyć mały jetlag i od razu następnego dnia można wkroczyć do akcji w pełni energii.
Przesiadka w Paryżu bez jakichkolwiek komplikacji, za to w Oslo czekała miła niespodzianka, czyli pogoda. Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy rzeczywiście 6 stopni to dobra pogoda (30 stopni mniej niż ostatniego dnia w Bangkoku!), ale biorąc pod uwagę to, że jak wyjeżdżaliśmy to było -10, to stwierdziliśmy, że jest ok. No i najważniejsze, ma być coraz cieplej!
Coraz cieplej! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz